23 listopada 2014

Go again the same


Otwieram oczy. Tak bardzo chciałabym pozostać w swoim łóżku do końca życia, ale tak się nie da. Nagle słyszę kroki. Pewnie to mama jak co rano. No i się nie myliłam.
- Kochanie wstawaj. Musimy się spieszyć do lekarza. - wyszeptała jeszcze zaspana z kubkiem kawy w ręce.
No cóż dzień jak co dzień. Znów to samo. Dla mnie to już rutyna. Z domu do lekarza w szpitlu, od lekarza do domu i tak w kółko. Podniosłam się z łóżka ocierając powieki i zaczęłam podążać w kierunku łazienki. Wykąpałam się, ubrałam i zeszłam na dół żeby coś przekąsić. Tata i Amy już tam byli, a mama jak co rano o tej godzinie malowała się. Usiadłam na krześle obok taty i zaczęłam jeść śniadanie.
- Jak się czujesz kochanie? - zapytał.
- Głupie pytanie. Jak mam się czuć dobrze wiedząc, że za niecałą godzinę lekarze znów będą wbijali igły w moje ciało? - odpowiedziałam stanowczo pokazując moje rany.
Poczułam na sobie obecność ich oczu. Chyba to co zrobiłam przed chwilką nie było dość przemyślane i na miejscu.
- Przepraszam tato. - wyszeptałam z poczuciem winy.
- Nic nie szkodzi.
W głębi duszy dalej mnie coś gryzło. Nie powinnam odpowiadać mu w ten sposób, bo przecież on się tylko o mnie troszczy. Sama nie wiem jak na ich miejscu bym się zachowała. Trzeba być bardzo silnym aby poradzić sobie w wychowaniu chorego dziecka.
- Ja tylko... - zdążyłam powiedzieć kiedy mama wleciała do kuchni.
- Musimy już wyjeżdżać. - powiedziała zmachana.
Włożyłam szybko talerz do zmywarki, poszłam na górę zabrać torbę i wyszłam z domu. Samochód stał już otwarty, a w środku siedziała Amy. Można było poznać po niej, że nie była zbytnio zadowolona.
- Nie mogłaś się pospieszyć? Przecież wiesz, że spieszę się do szkoły. - spytała zdenerwowana.
- Nie, nie mogłam. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie dość, że jestem spóźniona na lekcje to chyba jedynie mogę pomarzyć, że spotkam się z Beau przed nimi.
- Ohhh jaki pech..
Od zawszę nie lubiłam jej chłopaka. Wydawał się jakiś taki dziwny. To nie był mój typ chłopaka. Zastanawiam się tylko, co ona w nim widzi?
Po chwili mama stanęła w drzwiach. Szybki buziak z tatą i w końcu ten "upragniony" wyjazd. Najpierw jak zwykle podwieźć Amy do liceum. Zazdroszczę jej. Też chciałabym prowadzić normalne życie. Nie mieć tyle problemów na głowie. Móc spać spokojnie i nie bać się o jutro. Choć na jeden dzień zamienić się z nią. W tym całym rozmyślaniu przerwała mi Amy trzaskając drzwiami samochodu. Już chyba zaczęła się lekcja, bo wokół szkoły pustki.
Pojechaliśmy dalej. Gdy chciałam już założyć słuchawki i w końcu chociaż na moment zapomnieć o tym wszystkim co zdarzy się za chwilę mama zaczęła rozmowę.
- Muszę ci coś powiedzieć. - wyszeptała.
- Co takiego? - spytałam zaciekawiona, a za razem z lekkim strachem w głosie.
- Dziś do szpitala przyszły wyniki badań.
Dla mnie to nic nowego, co chwilę robią mi takie badania, jednak te musiały być trochę inne, że wspomina mi o nich, więc spytałam:
- Co to znów za wyniki?
- Lekarz dzwonił do ojca i powiedział, że poinformuje nas dopiero w szpitalu. Dlatego własnie tam jedziemy.
- Czy to coś złego? - spytałam przerażona.
- Nie mam pojęcia.
Naglę w mojej głowie pojawił się straszny mętlik. Sama nie wiem czy to coś o co muszę się bać. Mój stan mógł się pogorszyć. Tak bardzo nie chcę wracać z powrotem do szpitala. Tam nie jest bajecznie i kolorowo, to istny horror.
Stwierdziłam, że jednak muszę się przygotować na najgorsze.
Wyszłam z auta i od razu przyśpieszonym krokiem wraz z mamą poszłam w kierunku drzwi szpitala.
Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam, że nikt inny nie czekał na przyjęcie oprócz mnie. Trochę się zdziwiłam, bo zazwyczaj kolejki są ogromne. Zapukałam jednocześnie uchylając drzwi.
-Można wejść? - spytałam.
- Tak. Proszę usiądźcie. - odpowiedział lekarz wskazując miejsca na przeciwko.
Gdy już weszłam do środka moje nogi zaczęły się trząść, a dreszcze przechodzić całe ciało. Usiałam na tym fotelu, który był bliżej niego, a ten po chwili wyciągnął dłoń w moją stroną i przekazał kopertę z wynikami badań. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać, więc moja obawy wzrosły coraz bardziej.
- Mogę otworzyć? - zapytałam zaniepokojona sięgając dłonią w kierunku koperty.
- Otwórz. - odpowiedział lekarz kiwając głową.
Poczułam jakby moje nogi były z waty. Chwyciłam za kopertę, a przez moje ciało przeszły ciarki, zimne poty i wszystko co jeszcze jest możliwe. Czułam jakbym miała zemdleć. Wyglądałam pewnie gorzej niż trup. Uchyliłam górną część i wysunęłam kartkę, która znajdowała się w środku.
Kopertę odłożyłam z powrotem na blat biurka doktora. Otworzyłam kartkę i zalałam się łzami.

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz